Opuszczamy Alhambrę i jedziemy na południe do Nerja.
W Nerja mamy nocleg w hotelu Chaparil. Za dwójkę ze śniadaniem zapłaciliśmy 40 Euro. Sympatyczny właściciel przy check-inie podpytał czy to nasza pierwsza wizyta w mieście, po potwierdzeniu, że tak jest w istocie dał nam mapkę miasta, wytłumaczył gdzie są fajne miejsca.
Po rozpakowaniu ruszyliśmy na miasto.
Balkon Europa
Iglesia de El Salvador
Dzień 11 Po śniadaniu jedziemy zobaczyć akwedukt....
...a następnie ruszamy do Malagi na lotnisko oddać autko. Auto mieliśmy oddać z pustym bakiem. Do przejechania prawie 70km, po kilkunastu kilometrach włącza się rezerwa. Ile taki Ford Ka może przejechać na rezerwie? coraz bardziej nerwowo spoglądamy na wskazówkę ilości paliwa. Pilot, czyli żona krzyczy co chwila "zatankujmy chociaż za 1-2 Euro, ja dam Ci tę kasę". Odpowiadam, ok przy najbliższej stacji....jak na złość przez kilkanaście km nie ma żadnej. Wskazówka powoli opada, mijamy kolejną stację.....Spokojnie dojechaliśmy na lotnisko, pewnie na oparach, ale widać, że Fordzik Ka nie palił za wiele...co prawda jazda na ostatnim odcinku była z gatunku "bardzo ekonomicznych". Po oddaniu auta udajemy się na stację kolejową i wsiadamy w pociąg do Benalmadeny. Ostatnie 2 dni mamy chilloutowe. Nocleg mamy w hotelu San Fermin z wyżywieniem HB. Cena 97,2Euro za dwie noce w pokoju 2 os. Ze stacji musimy iść dobre 20 minut. Jest ciepło, wręcz gorąco a plecaki i jeszcze jakieś torby w dłoniach nie umilają marszu. Na szczęście droga wiedzie delikatnie w dół.
Zostawiamy plecaki i idziemy nad morze. Droga z hotelu wiedzie mocno w dół. Miło...tylko potem żeby wrócić trzeba będzie iść pod górę ;(
Po drodze mijamy jeden dom, gdzie było mnóstwo kotów. Moja żona to "kociara", więc nie mogło się obejść bez sesji zdjęciowej "sierściuchów"
;)
Obiado-kolacja naprawdę na wypasie jak na hotel 3*. Przy sąsiednich stolikach Francuzi zajadali się owocami morza. Patrząc na salę restauracyjną zdecydowanie zaniżamy średnią wieku. Przeważają osoby 50+. Obsługa na wysokim poziomie, wybór dań również: zupy, wiele mięs, także grillowanych, ryby, sałatki, ciasta, owoce, lody. Będąc tam ponad godzinę, objedliśmy się chyba za wszystkie czasy
;)
Dzień 12 Z rana udajemy się na śniadanie. Oj wcale nie było gorsze od wczorajszej kolacji. Po godzinie z pełnymi brzuchami wytaczamy się z hotelu. Na ten dzień nie mamy nic zaplanowanego, istny relaks.
Czas spędzamy na plaży i troszkę kręcąc się po miasteczku. Czas przed kolacją wypełniamy na odkrytym basenie hotelowym. Pod wieczór ponowne maltretowanie brzuchów obfitą kolacją. Z wolna zmierzamy do pokoju, zaliczając jeszcze partyjkę bilarda.
Dzień 13 Wstajemy jeszcze po ciemku i idziemy na plażę. Cel: uchwycić wschód słońca.
Małpy rządzą no i trzeba się mieć na baczności aby czegoś nie stracić. Widziałam jak mała jednej kobitce z kosza pod wózkiem próbowała wyciągnąć torbę
;)
Ciekawa relacja, pierwotnie miałem identyczny plan na wakacje, ale wybrałem jednak Lizbona-Algarve-Sewilla- Malaga! Czekam na relacje z Sewilli, w której spędzę 3 dni:)
Opuszczamy Alhambrę i jedziemy na południe do Nerja.
W Nerja mamy nocleg w hotelu Chaparil. Za dwójkę ze śniadaniem zapłaciliśmy 40 Euro. Sympatyczny właściciel przy check-inie podpytał czy to nasza pierwsza wizyta w mieście, po potwierdzeniu, że tak jest w istocie dał nam mapkę miasta, wytłumaczył gdzie są fajne miejsca.
Po rozpakowaniu ruszyliśmy na miasto.
Balkon Europa
Iglesia de El Salvador
Dzień 11
Po śniadaniu jedziemy zobaczyć akwedukt....
...a następnie ruszamy do Malagi na lotnisko oddać autko. Auto mieliśmy oddać z pustym bakiem. Do przejechania prawie 70km, po kilkunastu kilometrach włącza się rezerwa. Ile taki Ford Ka może przejechać na rezerwie? coraz bardziej nerwowo spoglądamy na wskazówkę ilości paliwa. Pilot, czyli żona krzyczy co chwila "zatankujmy chociaż za 1-2 Euro, ja dam Ci tę kasę". Odpowiadam, ok przy najbliższej stacji....jak na złość przez kilkanaście km nie ma żadnej. Wskazówka powoli opada, mijamy kolejną stację.....Spokojnie dojechaliśmy na lotnisko, pewnie na oparach, ale widać, że Fordzik Ka nie palił za wiele...co prawda jazda na ostatnim odcinku była z gatunku "bardzo ekonomicznych".
Po oddaniu auta udajemy się na stację kolejową i wsiadamy w pociąg do Benalmadeny. Ostatnie 2 dni mamy chilloutowe. Nocleg mamy w hotelu San Fermin z wyżywieniem HB. Cena 97,2Euro za dwie noce w pokoju 2 os. Ze stacji musimy iść dobre 20 minut. Jest ciepło, wręcz gorąco a plecaki i jeszcze jakieś torby w dłoniach nie umilają marszu. Na szczęście droga wiedzie delikatnie w dół.
Zostawiamy plecaki i idziemy nad morze. Droga z hotelu wiedzie mocno w dół. Miło...tylko potem żeby wrócić trzeba będzie iść pod górę ;(
Po drodze mijamy jeden dom, gdzie było mnóstwo kotów. Moja żona to "kociara", więc nie mogło się obejść bez sesji zdjęciowej "sierściuchów" ;)
Obiado-kolacja naprawdę na wypasie jak na hotel 3*. Przy sąsiednich stolikach Francuzi zajadali się owocami morza. Patrząc na salę restauracyjną zdecydowanie zaniżamy średnią wieku. Przeważają osoby 50+. Obsługa na wysokim poziomie, wybór dań również: zupy, wiele mięs, także grillowanych, ryby, sałatki, ciasta, owoce, lody. Będąc tam ponad godzinę, objedliśmy się chyba za wszystkie czasy ;)
Dzień 12
Z rana udajemy się na śniadanie. Oj wcale nie było gorsze od wczorajszej kolacji. Po godzinie z pełnymi brzuchami wytaczamy się z hotelu. Na ten dzień nie mamy nic zaplanowanego, istny relaks.
Czas spędzamy na plaży i troszkę kręcąc się po miasteczku. Czas przed kolacją wypełniamy na odkrytym basenie hotelowym.
Pod wieczór ponowne maltretowanie brzuchów obfitą kolacją. Z wolna zmierzamy do pokoju, zaliczając jeszcze partyjkę bilarda.
Dzień 13
Wstajemy jeszcze po ciemku i idziemy na plażę. Cel: uchwycić wschód słońca.